Ktoś dorobił mi antypolską gębę

Na czeskiej scenie nie ma chyba polityka bardziej życzliwego Polsce ode mnie. Zawsze broniłem PiS-u i ś.p. Lecha Kaczyńskiego gwałtownie atakowanych przez lewicowo- liberalne media – mówi w rozmowie z Rafałem Kotomskim w „Gazecie Polskiej” europoseł Jan Zahradil, jeden z liderów Obywatelskiej Partii Demokratycznej w Czechach. Europoseł Zahradil został właśnie przewodniczącym frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE, do której należą m.in. członkowie PiS i PJN.

Myślę, że zdaje Pan sobie sprawę, jak ważne dla Polaków jest wyjaśnienie wszystkich przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej. Opozycja zabiega o powołanie międzynarodowej komisji, bo to, co ze śledztwem robią Rosjanie budzi nieufność i sprzeciw. Czy Pan, jako polityk działający w przestrzeni europejskiej, popiera takie działania?
Przede wszystkim popiera to grupa parlamentarna Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, której ważną częścią są politycy PiS. Nie dalej jak wczoraj postawiliśmy tę sprawę na forum obrad szefów wszystkich grup europarlamentu. Z tego, co wiem, stanowisko grupy EKiR zostało zaakceptowane. Teraz oczekuję sformułowania oficjalnego wniosku do Komisji Europejskiej o możliwość powołania międzynarodowego ciała. Rozumiem potrzebę powołania takiej komisji i w pełni to popieram. Zdaje sobie sprawę, że wokół Smoleńska narosło zbyt wiele niejasności, które trzeba rozwiać. W dodatku postępowanie rosyjskiej prokuratury i MAK trudno nazwać rzetelnym i doskonale wiem, że wielu Polaków nie może tego po prostu zaakceptować.

Czy takie oficjalne poparcie może pomóc w osiągnięciu celu?
Obawiam się, by nie skończyło się tylko na deklaracjach. Mam nadzieję, że pomoże i nie skończy się na słowach. Oczywiście, to tylko kolejna kropla, która drąży skałę i potrzebne jest dalsze poparcie dla idei międzynarodowej komisji. Ale fakt, że zostało ono zadeklarowane na poziomie Parlamentu Europejskiego z pewnością okaże się znaczący.

W Polsce wielu politykom, a zwłaszcza wpływowym mediom wystarczą Rosjanie i wcale nie podoba się pomysł umiędzynarodowienia sprawy smoleńskiej. Ciekaw jestem, czy orientuje się Pan w zawiłościach polskiej demokracji?
Choćby w skali działań, które poglądy uznawane za opozycyjne są spychają do swoistego getta, wyrzucają poza dyskurs publiczny. Proszę pamiętać, że naszymi partnerami wśród polskich polityków są przedstawiciele opozycji. Dlatego zdaję sobie sprawę, jak się mają sprawy w waszym kraju. Nie tylko w Polsce, również w Czechach i wielu innych krajach europejskich w mediach dominuje ton lewicowo – liberalny. I oczywiście musimy z tym żyć. Niestety, ogólny klimat w Europie nie jest zbyt przychylny dla poglądów konserwatywnych. Dlatego powinniśmy tym aktywniej starać się przebić ze swoim przekazem. I to samo radzę moim polskim kolegom, po prostu nie ma innej drogi, niż skutecznie robić swoje.

To prawda, że kłopot mamy wspólny. Z tą różnicą, że w Czechach macie konserwatywnego premiera, więc chyba co nieco się lepiej udaje.
Przy wielu podobieństwach między nami, nie zapominajmy też o różnicach. Choćby historycznych, które sprawiają, że czeskie społeczeństwo jest choćby o wiele bardziej świeckie, niż polskie. Mam głęboki szacunek i zrozumienie dla roli, jaką kościół i religia odgrywają w życiu codziennym Polaków. Kościół aktywnie wspierał waszą walkę o wolność, pomógł przetrwać Polakom jako narodowi. U nas jest inaczej, kościół nie odegrał aż tak znaczącej roli, a w czasach Habsburgów stanowił raczej część rządzącej elity. Dlatego musimy sobie zdawać sprawę ze wszystkich różnic między nami, co oczywiście nie wyklucza wzajemnego respektu.

Czyżby z tych mentalnych a zarazem historycznych różnic wynikały fakty na Pański temat, o których czytałem? Przyznam, że zdziwiło mnie, iż konserwatywny polityk opowiada się za legalizacją miękkich narkotyków.
Ależ to nieprawda! Nie mam pojęcia skąd wzięły się takie nonsensowne informacje na mój temat. Na temat miękkich narkotyków powiedziałem tylko, że nastolatkowie, którzy zostaną przyłapani przez policję z jednym papierosem z marihuaną nie powinni być traktowani jak kryminalni przestępcy i zamykani w więzieniach. Oczywiście to, co zrobili jest nielegalne i powinno być w jakiś sposób ukarane, ale nie tak samo, jak karze się poważnych przestępców.

Ale legalizacji miękkich narkotyków Pan nie przewiduje?
Oczywiście, że nie! Sądzę, że moje słowa zostały po prostu opacznie zrozumiane. Aż tak liberalny, by popierać legalną marihuanę na pewno nie jestem.

Wrócę do polskiej polityki, tym razem tej zagranicznej. Czy zauważa Pan, że w dobie Tuska i Sikorskiego Polska zrezygnowała z ambicji przewodzenia regionowi?  W moim przekonaniu, zamiast roli lidera, ochoczo przyjmujemy rolę pionka w grze między Niemcami i Rosją.
W moim przekonaniu Polska wraz z Czechami powinna taką rolę odgrywać i nasze współdziałanie może być naprawdę skuteczne, co udowodniliśmy w przeszłości. Choćby w trakcie uchwalania Traktatu Lizbońskiego, kiedy jako doradca premiera Mirka Topolanka, byłem jednym z czeskich negocjatorów. Bardzo blisko współpracowaliśmy wówczas z polskimi kolegami, tzw. szerpami, którzy działali z upoważnienia ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak sądzę, wiele udało nam się wówczas wspólnie osiągnąć. Tak samo było w czasie rozmów na temat amerykańskiej tarczy rakietowej w Polsce i Czechach. Mogę tylko żałować, że administracja prezydenta Obamy wycofała się z tych planów. Gdyby tak się nie stało, jestem pewien, że negocjacje skończyłby się wspólnym sukcesem. A zatem uważam, że Polska nie powinna rezygnować z naturalnej roli lidera w naszej części Europy. Taka sytuacja jest korzystna z punktu widzenia politycznych interesów Pańskiego i mojego kraju.

Pełna zgoda, ale nie dostrzega Pan w obecnych polskich władzach po prostu braku woli?
Szczerze mówiąc, nie chciałbym zbyt głęboko wchodzić w oceny polskiej polityki. Nie chcę, by zarzucano mi ingerowanie w polskie sprawy. Mogę powiedzieć tyle, że w nadchodzących wyborach w Polsce życzę jak największego sukcesu naszym bliskim sojusznikom z dzisiejszej polskiej opozycji. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby udało im się wygrać i stworzyć rząd. W czasach, gdy rządził PiS, a prezydentem był ś.p. Lech Kaczyński stosunki polsko – czeskie były najlepsze i najbliższe w naszej wspólnej historii. Prezydent Vaclav Klaus był najbliższym sojusznikiem i najbliższym przyjacielem ś.p. Lecha Kaczyńskiego. Chciałbym, żeby te czasy powróciły.

Cały wywiad znajduje się w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej”